Iceland, part III

Nasz islandzki sen powoli dobiegał końca. Na odkrycie czekało jednak jeszcze kilka miejsc, między innymi wrak samolotu Dakota C-117 spoczywający na czarnej pustyni Sólheimasandur i będący jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych na wyspie. To właśnie od niego rozpoczęliśmy przedostatni dzień wyprawy. Wrak sam w sobie naprawdę nie jest niczym specjalnym. Największe wrażenie robi tu krajobraz – nieskończona równina pokryta czarnym piaskiem, z potężnymi górami i lodowcami majaczącymi w tle. Kiedyś można było podjechać pod Dakotę samochodem, ale po nagłym wzroście popularności tego miejsca (za który winić trzeba Justina Biebera, jego fanów i rzesze niezbyt rozgarniętych turystów z całego świata*) właściciel terenu zamknął drogę dojazdową do wraku samolotu, mając dość coraz to liczniejszych grup turystów wjeżdżających na jego ziemię. Na dzień dzisiejszy stoi tam znak zakazu wjazdu i wszystkich chętnych na zobaczenie tego kawałka złomu (bo inaczej się tego nie da nazwać) czeka ...